Radek Rakowski: Podobno zgodził się pan na realizację zdjęć do „1920. Bitwy Warszawskiej” pod warunkiem, że będzie to film w 3D?
Sławomir Idziak: To nie był warunek, ale zgłosiłem taką propozycję. Ten film nie powinien powstawać w innej technice. Teraz, już perspektywy czasu, można powiedzieć, że to była decyzja słuszna. Cieszę się, że produkcja podjęła ten temat i udało się taki film zrobić, że Polska stała się pionierem w Europie, jeśli chodzi o realizację 3D.
Mam takie uczycie, że warto ryzykować, warto robić rzeczy nowe, bo one mają szanse osiągnąć to, co straciła polska kinematografia. Myśmy byli w latach 70. prawie zawsze na wielkich międzynarodowych festiwalach. Z filmami, w których robiłem zdjęcia, byłem 12 razy na festiwalu w Wenecji, 3 razy w Cannes. W tej chwili polskie filmy praktycznie w tych konkursach się w ogóle nie znajdują. Może warto odświeżyć ten trend. Staram się jak mogę, żeby tą sprawę w jakiejś mierze animować.
„1920. Bitwa Warszawska” to Pana pierwszy polski film od bardzo długiego czasu.
Tak. Od 17 lat, od „podwójnego życia Weroniki”.
Jak się zmieniła realizacja polskich filmów przez te 17 lat? Jakie są różnice między wielką produkcja amerykańską a polskimi warunkami – widziane przez człowieka, który na co dzień robi filmy w Hollywood?
Różnica jest w technice i w pieniądzach. Ale z ducha raczej myślę o europejskim sposobie realizowania filmów. Uważam, że są oczywiste zalety takiego przemysłowej produkcji filmowej, jaką mamy w Stanach Zjednoczonych, ale ma ona też olbrzymie wady. To jest różnica, ale nie taka, która nas od razu skazuje na brak szans. A nawet myślę, że zjawiłem się takim momencie, kiedy rozwój technologii umożliwia – jeżeli mądrze to zrobimy – to, co do tej pory wydaje się niemożliwe, żeby gdzieś na świecie powstał ośrodek, który będzie mógł konkurować z amerykańskim przemysłem filmowym.
I wracamy jednak do techniki. Jaka była pana rola, jako operatora, przy „1920. Bitwie Warszawskiej” realizowanej w 3D?
W tym filmie była to trochę rola menadżera. Nie jestem specjalistą od kinematografii 3D. Tak samo się uczyłem jak większość operatorów filmowych. A w ogóle zdecydowałem na tą technologię dlatego, że w Polsce jest wybitny specjalista – to jest nowy zawód w kinie – stereografer. Mówię o Andrzeju Waluku. To były nauczyciel z pojezierza mazurskiego, który lat temu 13 zainteresował się tą technologią. Zaczął robić zdjęcia w 3D i zaczął budował narzędzia, tworzyć swoje własne filmy, swoje własne softwary. Jest prawdziwym ojcem chrzestnym stereografii w naszym filmie.
Rola menadżera – to brzmi trochę dziwnie…
3D jest technologią nową, skomplikowaną. Technologią, której się wszyscy musimy uczyć. Moją rola było to, aby wykorzystać doświadczenia, które od lat miałem, i aby uspokoić tych, którzy dają niebagatelne pieniądze. Od lat widzę jak przemysł często nadużywa naszej dobrej wiary. To jest taki moment, jak zawsze kiedy coś nowego się pojawia, że przemysł doi pieniądze. Często płacimy za rzeczy ewidentne - miliony. Będąc przez tyle lat w tym systemie potrafię dokładnie zauważyć, gdzie są słabości, gdzie są możliwości, żeby pewne rzeczy ominąć. I jestem sceptyczny w stosunku do tego, jak ktoś mi mówi, że trzeba takie pieniądze zapłacić. Naprawdę – czasami nie trzeba, a wręcz jest głupotą płacić tak duże pieniądze.
Musiałem wykorzystać własne doświadczenia w robieniu takich wielkich widowisk, a jednocześnie nie kopiować czegoś, co jest kosztowne, a tak naprawdę ma mało sensu. Nie mamy narzędzi takich jak na świecie, ale trzeba się zastanowić, czy one naprawdę muszą tyle kosztować.
Realizacja filmu „1920. Bitwa Warszawska” zaowocowała już następnym kontraktem.
Przyjechał do Polski producent i reżyser niemieckiego filmu. Po tej projekcji nie tylko zaangażował nie tylko mnie, ale także całą ekipę. To jest zupełny ewenement, ponieważ zazwyczaj to ja sam zostaję zaangażowany i muszę pracować ze specjalistami z danego kraju. A tutaj 11 osób z Polski jedzie do Niemiec i do Ekwadoru realizować film.
Przeczytaj więcej o filmie Jerzego Hoffmana "1920. Bitwa Warszawska" |
![]() | Natasza Urbańska na premierze filmu "1920. Bitwa Warszawska” w Poznaniu Byli żołnierze w historycznych strojach i twórcy filmu. Pierwsi poznaniacy zobaczyli najnowszy obraz Jerzego Hoffmana. |
![]() | Bitwa Warszawska a sprawa poznańska W najnowszym filmie Jerzego Hoffmana „1920. Bitwa Warszawska” wątek poznański pojawia się dwa razy. I jeden z nich wywoła w Poznaniu z pewnością wiele dyskusji. |
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?