Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spoza miasta: Śmiali się z literówki kolegi, więc ich porwali i pobili

Spoza Miasta
Spoza Miasta
Ta historia brzmi jak absurd rodem z filmów Monty Pythona, ale jej bohaterom na pewno nie jest do śmiechu.

Tomasz S. chciał sprzedać auto. Jednak w ogłoszenie wkradł się błąd: zamiast "kontrola trakcji" pojawiła się "kontrola atrakcji". To wystarczyło, by stał się przedmiotem drwin kolegów. Urażony, postanowił ich ukarać...

To będzie opowieść o męskim honorze, samochodach i o tym, jak dwa, wydawałoby się niewinne, przejęzyczenia doprowadziły 8 osób przed sąd. W zeszłym tygodniu siedem z nich zostało - przez Sąd Rejonowy w Białymstoku - skazanych za udział w pobiciu, a ósmy mężczyzna dostał wyrok za zlecenie napadu.

Jak w filmie o mafii

Historia ma swój początek 26 listopada 2008 roku w Mońkach. 25-letni wówczas Tomasz S. chciał sprzedać samochód. W ogłoszeniu przyklejonym do szyby auta popełnił jednak drobny błąd i zamiast "kontrola trakcji" napisał "kontrola atrakcji". Przez to stał się obiektem telefonicznych żartów dawnego znajomego ze szkoły - Sebastiana. Tomek poczuł się tymi drwinami do tego stopnia dotknięty, że postanowił poskarżyć się innemu znajomemu - Białorusinowi. Chciał, aby ten postraszył żartownisia, a w zamian obiecał mu... wódkę. Najwidoczniej i tu się przejęzyczył, bo obcokrajowiec zamiast "postraszyć" postanowił gagatka pobić. O pomoc poprosił sześciu kolegów z Białegostoku, mężczyzn w wieku od 19 do 32 lat.

Dwa dni po feralnym telefonie Sebastian i jego kolega Piotr szli wieczorem ulicą Wyzwolenia w Mońkach. Było ok. godz. 23. Nagle tuż za nimi zatrzymały się trzy auta. Wybiegła z nich grupa mężczyzn w kominiarkach... Sebastian i Piotr zerwali się do ucieczki, ruszyli w kierunku Banku Spółdzielczego. Jednak napastnicy dopadli ich i zaczęli okładać pięściami. Po krótkiej bójce zaś wpakowali ich obu do... bagażnika i wywieźli pod pobliski amfiteatr. Tam Sebastian i Piotr zostali dotkliwie pobici pałkami i łańcuchami.

- Wciągnęli mnie w alejkę prowadzącą do gaju, rzucili na ziemię - relacjonował Piotr na policji. - Dostałem gazem łzawiącym po oczach. Zauważyłem, że Sebastian też jest. Obaj leżeliśmy na ziemi. Wszyscy nas kopali i bili pałkami. Bili mnie po całym ciele, głowie też.

- Prosiłem, żeby nie bili. Kiedy napastnicy odchodzili usłyszałem: "Wiecie kogo macie przeprosić". A po chwili jeden z nich dodał: "od Tomka" jakby podkreślał, przez kogo to się stało - uzupełnia drugi z pokrzywdzonych.

Coś dla miłośników wyjątkowych atrakcji

Sebastian dobrze pamięta swój telefon do Tomka. To była iskra zapalna całego zdarzenia.
- W piątek, 26 września, byłem pod gajem ze znajomymi (w pobliżu monieckiego amfiteatru - przyp. red.) - opowiada 25-latek. - Podjechał tam zielony volkswagen passat z zagranicznym numerem rejestracyjnym. Wiedzieliśmy, że to auto Tomka, bo on handluje samochodami. Na passacie była informacja o wyposażeniu auta i telefonie do kontaktu. Zobaczyliśmy, że jest tam napisane: kontrola atrakcji, zamiast trakcji. Ten błąd rozśmieszył nas. Zadzwoniłem z komórki kierowcy tego samochodu pod podany numer. Odebrał Tomek. Zapytałem: jak działa ta kontrola atrakcji w tym volkswagenie? Wszyscy obecni śmieli się z tego. To była krótka rozmowa. Nie wiem jak to się stało, ale poznał mnie. Rozłączyłem się i pojechałem do sklepu. Pod moją nieobecność przyjechał Tomek, szukał mnie. Powiedział do Piotrka, że ma mi przekazać, że jeszcze przed planowanym wyjazdem do Niemiec będę miał atrakcje.

Bo śmiali się z kartki...

"Rozrywkę" zapewnili mu napastnicy w kominiarkach. W ustaleniu ich tożsamości pomogły nagrania z kamer przemysłowych oraz wykaz bilingów.

- To była robota na zlecenie - mówił podczas śledztwa 27-letni Kamil G., jeden z napastników - To Tomek z Moniek zlecił pobicie osób, które rzekomo wcześniej pobiły go w barze. Umówiliśmy się, że każdy z nas za zlecenie dostanie po 500 zł.

- Przyznaję się. Nie będę jednak odpowiadał na pytania. Żałuję, że tak wyszło. Tej sytuacji, że tu wszyscy jesteśmy... Mogło to się inaczej stać, nie musiało być to w sądzie - reflektował się z kolei 23-letni Paweł D.

Większość oskarżonych przyznała się do winy i przeprosiła pokrzywdzonych. Tomasz S. również, choć na początku twierdził, że chciał ich tylko postraszyć: - Telefon od osoby, która śmiała się z mojej kartki przyczepionej do samochodu dostałem około 1 w nocy - mówił Tomasz S. - Postanowiłem pojechać na posesję, gdzie stało auto. Kiedy stamtąd wracałem, zatrzymałem się przy sklepie, spotkałem Sebastiana i jego kolegów. Wszyscy byli pijani. Zaczęli się rzucać do bijatyki. Nie chciałem się bić, bo ich było więcej. Nawet nie podniosłem na nich ręki. Dostałem raz od Sebastiana w oko, a od Piotrka jeden raz w zęby. Mam naruszone szkliwo. Później Sebastian i Piotrek chwalili się, że mnie pobili.

Po tym wydarzeniu zadzwonił do Miroslaua K., którego poznał jak jeździł TIR-ami.

- Chciałem, żeby Mirek ich postraszył - wyjaśniał. - Piotrek i Sebastian śmiali się ze mnie i bałem się, żeby nie zaczepiali mojej rodziny. Zawsze chodzą grupą, znam ich jako chuliganów. Z Mirkiem umawiałem się, żeby ich nastraszyć. Nie dopytywałem się o szczegóły. Żałuję że doszło do przemocy.

Pogodzili się, ale i tak dostali wyroki

Sprawą zajęła się prokuratura. Strony spotkały się w sądzie 4 września 2009 r. i skorzystały z pomocy mediatora. Doszło do ugody. Oskarżeni wyrazili skruchę, przeprosili pokrzywdzonych i zobowiązali się wpłacić im odszkodowanie.

Na zakończenie opowieści wypadałoby powiedzieć: "...i żyli długo i szczęśliwie", co nie będzie dalekie od prawdy. Cała grupa jest teraz dobrymi znajomymi. - Tomka znałem, bo uczyliśmy się przez rok w jednej klasie i nie miałem z nim żadnych zatargów - wyznał Piotr. - Nie utrzymujemy teraz kontaktów, ale jak się widzimy, to rozmawiamy. Uważam, że to było jakieś nieporozumienie, a teraz jest w porządku, pogodziliśmy się.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto