Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech - Legia 1:1, k. 4:5: Lech przegrywa puchar po karnych!

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Lech - Legia, finał pucharu polski, Dimitrije injac
Lech - Legia, finał pucharu polski, Dimitrije injac Paweł Skraba/pomorska.pl
Lech Poznań przegrał po rzutach karnych z Legią Warszawa finał Pucharu Polski. Mecz okazał się niezwykle emocjonujący.

To siłą rzeczy musiał być wielki mecz. Nie dość, że stawką był Puchar Polski, którego zdobycie dawało przepustkę do gry w Lidze Europejskiej, to w finale zmierzyli się odwieczni rywale – Lech Poznań i Legia Warszawa. Na dodatek oba zespoły słabo spisują się w ekstraklasie i wydawało się, że przegrany we wtorkowym finale może stracić szansę na grę w europejskich pucharach, co dla każdego z obu klubów byłoby katastrofą.

Mecz lepiej rozpoczęli lechici. Trener Jose Bakero zdecydował się wystawić w środku pola Ivana Djurdjevicia kosztem Semira Stilicia, ale przyniosło to pożądany efekt – poznaniacy wygrali walkę w środku pola, z łatwością rozbijając wszystkie akcje legionistów.

Za to Kolejorz z każdą minutą atakował coraz groźniej. W 13. minucie piłkę wzdłuż linii bramkowej dośrodkował Rafał Murawski, ale w ostatniej chwili Jakuba Wilka uprzedził Manu.

Trzy minuty później „Wilczek” zdecydował się na uderzenie zza pola karnego, po którym Wojciech Skaba końcówkami palców przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Po chwili po raz pierwszy i jedyny w pierwszej połowie odpowiedziała Legia, ale po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i ogromnym zamieszaniu w polu karnym Kolejorza piłka ostatecznie wylądowała w rękach Krzysztofa Kotorowskiego.

W 28. minucie raczej średnio grający tego dnia Dimitrije Injac mimo dużej odległości od bramki Legii zdecydował się na strzał i... trafił w samo okienko! Lech w tym momencie objął prowadzenie 1:0 i co najważniejsze dalej dominował na boisku.

W 39. minucie sam na sam ze Skabą znalazł się Rafał Murawski, ale Skaba zdołał obronić uderzenie znakomicie dysponowanego pomocnika Kolejorza.

Legia wydawała się zupełnie bezradna – jej piłkarze nie byli w stanie dostać się chociażby w pobliże pola karnego lechitów – wszystkie ich podania w środku pola padały łupem Murawskiego, Injaca czy Djurdjevicia.

Od 60. minuty jednak stopniowo Legia zaczęła dominować na boisku i już pierwsza sytuacja przyniosła jej bramkę. W 66. minucie Manu zdecydował się na strzał zza pola karnego i piłka po rykoszecie wpadła za kołnierz „Kotorowi”.

Na dodatek ten gol dodał tylko legionistom sił i wiary w wygranie tego meczu. W 72. minucie w znakomitej sytuacji znalazł się Jakub Rzeźniczak, który jednak zamiast strzelać, próbował podawać do kolegów, co skończyło się stratą.

W samej końcówce znowu aż dwie piłki „meczowe” mieli gracze z Łazienkowskiej. Najpierw w 88. minucie Manu minął już Kotorowskiego, ale jego uderzenie w kierunku pustej bramki w ostatniej chwili zablokował Hubert Wołąkiewicz, a w 90. minucie bramkarz Lecha w nieprawdopodobnej sytuacji obronił strzał Cabrala z siedmiu metrów.

Jakby tego było mało, już w doliczonym czasie gry szalę zwycięstwa na swoją stronę mogli przechylić poznaniacy. Z 18 metrów na bramkę Legii uderzał Jacek Kiełb, ale trafił w poprzeczkę.

Ponieważ po regulaminowym czasie gry był remis, doszło do dogrywki. W niej żadna z drużyn nie kalkulowała, dążąc do zdobycia zwycięskiej bramki. W 97. minucie swoją szansę miała Legia, ale Michal Hubnik z kilku metrów uderzył nad poprzeczką. Ze strony Lecha bohaterem mógł zostać Tomasz Mikołajczak, który jednak przegrał pojedynek sam na sam ze Skabą.

O wszystkim miały więc zdecydować rzuty karne. Jako pierwszy podszedł do piłki Bartosz Bosacki, który niestety strzelił w środek bramki, trafiając w Skabę. To już na początku postawiło jego kolegów przed wielką presją i choć żaden z nich się nie pomylił, błędu nie popełnili też legioniści. Gdy ostatni z nich – Jakub Rzeźniczak pokonał Kotorowskiego, Legia mogła zacząć świętowanie zdobycia pucharu.

- Moim zdaniem to my graliśmy w piłkę, a ze zwycięstwa cieszą się rywale, pierwsza połowa w naszym wykonaniu była wręcz fenomenalna - powiedział po meczu trener Bakero. - W drugiej części Legia ruszyła do przodu i dopisało im szczęście przy bramce. Nam zabrakło go po strzale Kiełba i przy sytuacji Mikołajczaka. Tak bywa i teraz musimy koncentrować się na lidze.

Porażka w finale Pucharu Polski boli podwójnie. Lech nie tylko nie zdobył tego cennego trofeum, ale też nie ma juz wyboru – tylko dobra gra w ekstraklasie może mu jeszcze dać szanse na awans do europejskich pucharów. Jest tez jednak duży powód do optymizmu – Lech w Bydgoszczy rozegrał chyba swoje najlepsze spotkanie tej wiosny, prezentując przez pierwszą godzinę poziom gry, jakiego jego kibice od dawna nie widzieli. Gdyby z takim zacięciem lechici zagrali we wszystkich pozostałych meczach sezonu, o miejsce na podium można być spokojnym.   

Niestety, rozgrywany w Bydgoszczy finał zakończył się smutnymi incydentami z udziałem kibiców. Najpierw na boisko wtargnęli fani Legii, którzy zaczęli prowokować kibiców Lecha i to niestety z sukcesem. Fani Kolejorza zaczęli demolować zajmowane przez siebie trybuny i próbować wedrzeć się na płytę boiska, ale uniemożliwiła im to szybka reakcja policji. Więcej informacji o pomeczowych incydentach – zdjęcia oraz wideo już wkrótce na mmpoznan.pl.

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:1 (1:0) k. 4:5

Bramki: 28. Injac - 66. Manu.

Rzuty karne: 0:0 Bosacki (broni Skaba), 0:1 Cabral, 1:1 Stilić, 1:2 Komorowski, 2:2 Rudnevs, 2:3 Vrdoljak, 3:3 Mikołajczak, 3:4 Rzeźniczak, 4:4 Wołąkiewicz, 4:5 Wawrzyniak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto