Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

U ludzi, którzy lubią zimno

Redakcja
W swojej podróży dookoła świata Witka i Risky dotarli do Patagonii - krainy, gdzie ludzie lubią zimno.

Podczas trzech dni w dziczy, w towarzystwie Fitz Roya, urodził się pomysł, aby spróbować przejść jeden z najbardziej spektakularnych treków na Ziemi – patagoński Circuit del Paine. Ośmiodniowa trasa prowadzi szlakami wokół Torres del Paine, w chilijskim parku narodowym o tej samej nazwie. Zrobiliśmy szybkie kalkulacje i wyszło nam, że mamy wystarczająco czasu, żeby się na tę trasę rzucić.

Zaczęliśmy powoli też zastanawiać się w jaki sposób dostaniemy sie z Patagonii do Santiago de Chile (jakieś pół kontynentu dalej), skąd 23 listopada mamy lot do Nowej Zelandii. Sprawdziliśmy loty i okazało się, że ceny są o wiele, wiele, wiele wyższe niż się spodziewaliśmy… Jazda autobusem odpada, gdzyż musielibyśmy przesiadać się kilka razy i spędzić w autobusach około 5 dni i cenowo wyszłoby to podobnie… Ogarnęła nas panika, ale zastosowaliśmy starą, sprawdzoną metodę na problemy – nicnierobienie. Pozostawiliśmy problem przedostania się do Santiago na później, aby sam sie rozwiązał.
W międzyczasie ruszyliśmy w stronę parku Torres del Paine.

Kolejne zmiany planów

Mieliśmy wysiąść w maleńkiej, przygranicznej wiosce Cerro Castillo (z której dość blisko do parku narodowego), ale przegapiliśmy nasz przystanek i wysiedliśmy w bardziej cywilizowanym miasteczku Puerto Natales, kilkadziesiąt kilometrów dalej. Pierwszymi rzeczami, jakie rzuciły nam się w oczy po wyjściu z autobusu, były śnieg i wysokie ceny. Nie wiemy, co bardziej nam przeszkadzało. Śnieg znów padał poziomo, a ceny były jak z horroru. A to nawet nie środek sezonu tutaj. Po intensywnych poszukiwaniach, znaleźliśmy w miarę przystępny cenowo nocleg i po otrzepaniu się ze śniegu ruszyliśmy w stronę informacji, dowiedzieć się o warunki na trasie trekingowej Circuit. Pan w informacji poinformował nas, że część trasy (Paso John Garner) jest zamknięta i ze Circuitu zrobic nie da rady… no chyba ze w grudniu. No to cios. Miny nam zrzedły. Tak napaliliśmy się na tę trasę, teraz trzeba zmieniać plany i wymyślać alternatywne, tanie rozrywanie na tym końcu świata. Wpadł nam do głów pomysł…

Taniej wodą?

Z Puerto Natales pływa statek pasażerski, który przeciskając się przez patagońskie fiordy dopływa po 4 dniach do miasta Puerto Montt, które jest w połowie drogi między tym końcem świata a Santiago de Chile. Wiedzieliśmy o tej wodnej alternatywie wydostania sie z Patagonii, ale myśleliśmy, że nie starczy nam czasu by spędzić cztery dni na wodzie. Teraz, kiedy Circuit del Paine poszedł się… cieszyć samotnością, mamy mnóstwo czasu do marnowania, tym bardziej na wodzie. Poszliśmy do portu, gdzie okazało się, że ta czterodniowa impreza kosztuje taniej niż trzygodzinny lot do Santiago. Do tego trafiliśmy na 20-procentową zniżkę i dostaliśmy gratisowo wyższą klasę kajuty. Zamówiliśmy rejs na 16 listopada. No to problem rozwiązał się sam.

Wieje cały czas

Tymczasem, na końcu świata, wypożyczyliśmy auto po okazyjnej cenie od wiecznie uśmiechniętego pana z brodą i ruszyliśmy w stronę Torres del Paine. Spędziliśmy tam 3 dni, z czego jeden był naprawdę słoneczny. Pozostałe dwa oferowały nam na przemian słońce, śnieżyce, grad, deszcz i tęczę. No i wiatrzysko, które nie przestaje wiać nigdy. Czego więcej chcieć. W parku zrobiliśmy kilka jednodniowych treków, w tym 19-kilometrową, dość męczącą trasę do stóp trzech wież Torres del Paine, od których pochodzi nazwa parku. Park jest ogromy i oferuje różnorodne krajobrazy, poprzecinane jeziorami i stawami o przeróżnych kolorach, zazwyczaj w milionie odcieni turkusu. Nawet na najmniejszych stawach woda marszczy się i powstają pieniste fale. Wszystko to wina tego zachodniego, niezmordowanego wiatru, który szarpie i przewraca wszystko. Nas też.

Świat bez ogrzewania

Po tych kilku dniach przepełnionych wietrznymi krajobrazami wróciliśmy do Puerto Natales, znaleźliśmy bardzo tani nocleg w pokoju bez ogrzewania (co tutaj jest normą) u rodziny prawdziwego gaucho (południowoamerykański kowboj). Te kilka następnych dni spędzimy na graniu w głupie gry, łażeniu po mieście, liczeniu psów, wsłuchiwaniu sie w wiatr i analizowaniu budownictwa patagońskiego. Tak a propos tego ostatniego, to jest dla nas ewenementem, że tutaj, w tym surowym klimacie, żaden z budynków nie jest ocieplony. Do konstrukcji, nawet dużych domów jednorodzinnych, służy drewniany szkielet i blacha falista. Tak zbudowanych jest tutaj większość domów. Oczywiście, ani ściany, ani stropy nie są ocieplane. Do tego nie wszędzie są grzejniki. Ci ludzie po prostu chyba lubią zimno.

Przeczytaj więcej o podróży Witki i Riskyego:
Patagonia - lodowce, psy i... pumy

Dookoła świata wracają do Poznania z londyńskiej emigracji Witka i Risky. Po trzygodzinnym locie z Buenos Aires wylądowali w El Calafate w Patagonii.

Wszystkie smaki boskiego Buenos

Witka i Risky - poznaniacy wracający dookoła świata z londyńskiej emigracji spędzili kilka dni w Buenos Aires. Poznajcie ich przepis na "boskie Buenos".

Do Buenos Aires - droga spełnionych marzeń

Witka i Risky – poznaniacy wracający dookoła świata z londyńskiej emigracji opuścili San Pedro i jadą do Buenos Aires. Przeczytajcie ich relację.

Na najsuchszej pustyni świata

Towarzyszmy Witce i Riskyemu w powrotnej drodze do domu - z Londynu do Poznania. Jadą dookoła świata. Ostatnio opuszczali Boliwię. Przeczytaj ich opowieść.

Boliwia – państwo w konflikcie z asfaltem

Witka i Risky – młodzi poznaniacy wracający z londyńskiej emigracji do domu podróżują dookoła świata. Tym razem dotarli do Boliwii. Poznajcie ich opowieść.

Podryw na magnetofon

Witka i Riksy - dwójka poznaniaków wraca z londyńskiej emigracji do domu - ale dookoła świata. Tym razem zwiedzają jezioro Titikaka i wyspę Taquile.

Witka i Risky w Cusco i Machu Picchu

Dwójka poznaniaków - Witka i Risky - wracają z emigracji do domu... dookoła świata. Przeczytajcie o ich spotkaniu z inkaską kulturą.

Witka i Risky w Limie spotykają Pele i Ronaldinho

Dwójka Polaków wraca z emigracji w Londynie do Poznania trasą... dookoła świata. Z Madrytu dotarli do stolicy Peru - Limy.

Witka i Risky dotarli do Limy!

Dwójka młodych Polaków wraca z emigracji w Londynie do Poznania - ale dookoła świata! Na początku swojej wyprawy wylądowali w Madrycie, a stamtąd polecieli do Limy!

Własny wucet we własnym kącie w Poznaniu - lepszy niż cudze mieszkanie w Londynie

Dwójka młodych Polaków postanowiła wracać do Poznania z emigracji w Londynie, ale dookoła świata. Dziś robią ostatni remanent przed podróżą.

Witka i Risky wracają do domu. Dookoła świata!

Dwójka młodych Polaków postanowiła wrócić z Londynu do Poznania. Ale żeby nie był to zwyczajny powrót z emigracji – wyruszają w podróż dookoła świata!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto