Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pozdrowienia z Mordoru

Redakcja
Witka i Risky – poznaniacy wracający dookoła świata z brytyjskiej emigracji dotarli do Nowej Zelandii.

Santiago pożegnało nas  przepięknym zachodem słońca, który oglądaliśmy już z lotniska. Czekając na samolot do Auckland staraliśmy się jak mogliśmy wydać ostatnie chilijskie pesos. Podkreślić trzeba tutaj, że chilijskie pesos to nie byle waluta. Jeden amerykański dolar to ok. 530 pesos, a ceny są europejskie. Czuliśmy się trochę jak w erze przed-Gronkiewicz-Waltzowej, kiedy płaciliśmy za kawę 1200 jednostek. Dodajmy, że istnieją tu monety jednopensowe, wartości których nawet nie potrafimy wytłumaczyć. Jak więc wydać taką zapychającą kieszenie, pozornie nic nie wartą kasę? Najlepiej wejść do baru. Kupić kufel piwa, uśmiechnąć się mile do barmana (najlepiej, żeby robiła to płeć przeciwna do płci barmana) i umówić się na dolewki za te bezcenne pesosy… Tak też zrobiliśmy i zdołaliśmy wypić jedno i 5/7 piwa tuż przed odlotem. Nasz pomysł zauroczył chyba barmana, bo dolewał nam bardzo szczere porcje, po czym zmiatał zamaszystym ruchem łokcia monety z baru.

Zgubić jeden dzień

Po wejściu na pokład samolotu okazało się, że nasz samolot to niezłe centrum rozrywki. Czekał nas 12-godzinny lot, a my zastanawialiśmy się jak zdążymy obejrzeć wszystkie filmy, które wpadły nam w oko na play-liście na naszych indywidualnych, wysokopikselowych ekranikach. Witka postawiła na noc filmowa z Meryl Streep, Risky zaś na wysokobudżetowe kino animowane (czyt. bajki). Lecąc tak nad Pacyfikiem, zapatrzeni w geniusz aktorski Meryl Streep i kolorowe, ładnie wyrenderowane obrazki, straciliśmy totalnie 24 listopada. Przekroczyliśmy linię zmiany daty. To się nazywa zmarnować dzien. A wypiliśmy przecież tylko jedno i 5/7 piwa… Nikt nam nie wmówi teraz, że potrafi lepiej zgubić dzień niż my. Zastanawiamy się teraz, czy nie powinniśmy obchodzić swoich urodzin jeden dzień wcześniej….?

Auckland, największe miasto Nowej Zelandii, przywitało nas pięknym wschodem słońca. Na lotnisku wytrzepano nam namiot z resztek Patagonii i przeczyszczono buty. Pozbawiono nas też wszystkich owoców i misternie produkowanych kanapek z chilijską wołowina… tragedia, ale takie zasady. Nowozelandczycy bardzo chronią swoja odrębność i izolację, starając się eliminować napływ obcych nasion, chorób, etc. W Auckland spędziliśmy dzień i noc. Spotkaliśmy sie z dawno nie widzianymi (z powodów oczywistych) znajomymi Witki, z którymi pracowała w Londynie kilka lat temu. Dostaliśmy, oprócz prawdziwej nowozelandzkiej uczty (czyli barbeque), obraz insajdera na Nową Zelandię.

Pierwsze zachwycające wrażenia

Już od pierwszych minut na nowym landzie Nowa Zelandia nas zauroczyła. Świętnie zorganizowane, młode i energiczne państwo. Mili, pomocni ludzie, darmowe przewodniki i telefony informacyjne, wysoka jakość obsługi klienta. No i informacja, gdzie możesz dowiedzieć się wszystkiego. Witka miała wrażenie, że opracowaliby w 10 minut nasze drzewa genealogiczne do siódmego pokolenia, gdyby tylko ich o to poprosić…

Nowa Zelandia znana jest ze sportów ekstremalnych i nietypowych atrakcji turystycznych. Już w Auckland mieliśmy okazję widzieć ludzi skaczących z  ponad 320-metrowej wieży Sky Tower. Można także pójść na spacer wokół tej wieży – nic trudnego – chodzi się po bezbarierkowym, wąskim pierścieniu z metalowej siatki… A, trzeba dodać, że ten spacer odbywa sie 192 m nad ziemią :)

W Nowej Zelandii mamy tylko 3 tygodnie i już wiemy, że to dużo za mało. Nowa Zelandia jest mniej więcej wielkości Polski, żyje tu jednak 8 razy mniej ludzi, a 1/3 kraju to parki narodowe. Gdyby to zależało od Witki, to z całego państwa zrobiłaby jeden wielki park narodowy. Obecnie przejechaliśmy ponad połowę Wyspy Północnej i już uważamy, że to raj na ziemi. Półtropikalne lasy, rajskie plaże, turkusowe zatoki, pofałdowane tereny, wulkany, termalne źródła, różnorodność flory i fauny przyprawia Witkę o zawrót głowy. Risky wyrazi swą opinię po odwiedzeniu Wyspy Południowej.

Nie będziemy pisać więcej o Nowej Zelandii póki nie uda nam się doładować porządnej porcji zdjęć (co nie jest takie łatwe i wszystkich za ich brak przepraszamy).

Obecnie wkroczyliśmy w tajemniczy, wrogi i surowy rejon… Pozdrawiamy serdecznie z Mordoru…

Przeczytaj więcej o podróży Witki i Risky'ego:
Kierunek: Nowa Zelandia

W swojej podróży dookoła świata Witka i Risky – dwoje poznaniaków wracających w ten sposób z emigracji w Londynie – dotarli do Santiago. To ich ostatni przystanek w Ameryce Południowej.

Slalomem przez Patagonię

Dwójka poznaniaków - Witka i Risky wracają z emigracji do domu - ale dookoła świata. Przez Patagonię podróżują... promem.

U ludzi, którzy lubią zimno

W swojej podróży dookoła świata Witka i Risky dotarli do Patagonii - krainy, gdzie ludzie lubią zimno.

Patagonia - lodowce, psy i... pumy

Dookoła świata wracają do Poznania z londyńskiej emigracji Witka i Risky. Po trzygodzinnym locie z Buenos Aires wylądowali w El Calafate w Patagonii.

Wszystkie smaki boskiego Buenos

Witka i Risky - poznaniacy wracający dookoła świata z londyńskiej emigracji spędzili kilka dni w Buenos Aires. Poznajcie ich przepis na "boskie Buenos".

Do Buenos Aires - droga spełnionych marzeń

Witka i Risky – poznaniacy wracający dookoła świata z londyńskiej emigracji opuścili San Pedro i jadą do Buenos Aires. Przeczytajcie ich relację.

Na najsuchszej pustyni świata

Towarzyszmy Witce i Riskyemu w powrotnej drodze do domu - z Londynu do Poznania. Jadą dookoła świata. Ostatnio opuszczali Boliwię. Przeczytaj ich opowieść.

Boliwia – państwo w konflikcie z asfaltem

Witka i Risky – młodzi poznaniacy wracający z londyńskiej emigracji do domu podróżują dookoła świata. Tym razem dotarli do Boliwii. Poznajcie ich opowieść.

Podryw na magnetofon

Witka i Riksy - dwójka poznaniaków wraca z londyńskiej emigracji do domu - ale dookoła świata. Tym razem zwiedzają jezioro Titikaka i wyspę Taquile.

Witka i Risky w Cusco i Machu Picchu

Dwójka poznaniaków - Witka i Risky - wracają z emigracji do domu... dookoła świata. Przeczytajcie o ich spotkaniu z inkaską kulturą.

Witka i Risky w Limie spotykają Pele i Ronaldinho

Dwójka Polaków wraca z emigracji w Londynie do Poznania trasą... dookoła świata. Z Madrytu dotarli do stolicy Peru - Limy.

Witka i Risky dotarli do Limy!

Dwójka młodych Polaków wraca z emigracji w Londynie do Poznania - ale dookoła świata! Na początku swojej wyprawy wylądowali w Madrycie, a stamtąd polecieli do Limy!

Własny wucet we własnym kącie w Poznaniu - lepszy niż cudze mieszkanie w Londynie

Dwójka młodych Polaków postanowiła wracać do Poznania z emigracji w Londynie, ale dookoła świata. Dziś robią ostatni remanent przed podróżą.

Witka i Risky wracają do domu. Dookoła świata!

Dwójka młodych Polaków postanowiła wrócić z Londynu do Poznania. Ale żeby nie był to zwyczajny powrót z emigracji – wyruszają w podróż dookoła świata!
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto